z_powodu_ksiazki

Z powodu książki o Ludwiku Narbutcie

O ojców grób
bagnetów wyostrz stal!

Podczas manewrów, w sierpniu 1929 roku, wypadł mi postój we wsi Morgiewicze, koło Marcinkaniec. Ludność okoliczna mówi po litewsku. Wieś jest rzucona na tło krajobrazu niemal pustynnego, o bardzo głębokich piachach z mnóstwem małych, o rdzawej wodzie, Źródełek, dających początek „świętemu”, według słów ludu, potokowi Skroblis. Koło wioski i między domami rosną tam jeszcze tak zwane „barciowe” sosny, bardzo stare i grube drzewa, o ściętych dawno kiedyś wierzchołkach, przykrytych daszkami; powykręcane rosochate gałęzie, zwisają w dół, sięgając niemal do ziemi. Sosny te liczą po kilkaset lat życia. Sosny pamiętają, być może, nawet jeszcze te czasy, kiedy kultura chrześcijańska nie tknęła tego ludu, a „świętość” Skroblisa była dla niego istotną jeszcze świętością. Myśli unosiły się w dawność. Dali mi znać, że koło taborów chodzi staruszek, który jakoś szczególnie cieszy się na widok naszych żołnierzy i opowiada o powstaniu.

Sprowadziłem staruszka do siebie. Nazywał się Józef Gulgis; dobrze mówił po polsku. Urodzony w tej wsi w roku 1827, stwierdziłem to z metryki. Liczył więc wówczas 102 lata i posiadał zadziwiająca przytomność umysłu. Długo mi opowiadał stary Gulgis, jak to on był przewodnikiem z i „przysięgłym” w partji pana Narbutasa: jak nosił jego „rozporządzenia” przez te lasy, które wtedy były jeszcze bardzo gęste i wielkie, i jak to „ruskie sołdaty tu wszędzie po lasach chodzili; a jak naszego Narbutasa złapać nie mogli, to nas, całą gromadę, pałkami bili, żeby my wydali, a my nie chcieli wydać”. W każdej wiosce tu był taki „przysięgły”, co osobną przysięgę przed księdzem składał; a jak przychodziło „rozporządzenia” to na konia siadał, albo pieszkiem do następnej wioski do tamtejszego „przysięgłego” biegał. Za Narbutasem cały naród tutejszy na „ruskich” szedł, a jak Narbutasa w Dubiczach „ubili”, to nikt nie wierzył i myśleli, że to tylko taka „chitrość ruskich”. W Dubiczach to „ruski” potem kościół nawet wielki „drzewniany” zwalił, „święta figura Pana Jezusa” aż do Naczy zabrał, i „mogiłka równiał” Żeby naród nie wiedział dokąd, z „modlitwą chodzić”. A naród z „modlitwą w chodził”, bo swoje znaki „wiedział” do tej mogiłki. Narbutasa naród poważał i „słuchał się” jego bardzo ale, „widzisz pan, wydał go judasz Bazyl ruskim sałdatom, i ubili oni Narbutasa, a jakby nie to, wszystka sprawa inaczej byłaby poszła”.

Uderzony swoistem pięknem tych okolic i niezwykłą pamięcią ludności, zaszytej w puszczach, na „dawne” sprawy, wędrowałem tam wiele. Od „miszkinisów”, osiadłych nad rzeką Ułą, od sąsiadów ich „leśnych ludzi” znad rzeki Kotry, słyszałem bardzo dużo jeszcze opowiadań o Narbutasie od pierwszych i o Narbucie od drugich. Wszędzie był jednak jeden refren, który mię szczególnie uderzał: za Narbuttem naród cały tutejszy szedł, a jak Narbutta w Du biczach „ubili” to nikt wierzyć nie chciał”. Pokazywano mi, wśród zajadłych sprzeczek, „grudy” na „rojstach”, gdzie partje na noclegi stawały, pokazywali ścieżki leśne, dla nich tylko znane, po których „siano kosić teraz chodzimy”, utajone przejścia przez rzeki i rzeczki tutejsze, zawalone ogromnemi pniami i wywrotami. Opowiadali, jak „powstańczyki”, gdy tylko, bywało, staną gdzie spocząć, to zaraz „maleńki ot taki ogień” rozpalą, pozakrywają go ze wszystkich stron, żeby „ruski” nie widział, a potem buty pozrzucają i suszą, suszą „bo tutaj rojsta skróż, panie, a deszcze wielkie padały, bo mało śniegu „tamtej” zimy było. Miszkinis po litewsku znaczny to samo, co „leśny człowiek”. Miszki – las. Grudy – suche kępy; rojsty – błota. Po wioskach to nigdy oni nie nocowali, tylko „na grudach”, a baby nasze chleb piekły, a potem ten chleb „przysięgli ludzie, po nocach na rojsty w workach nosili, albo i łódką wieźli. A po tamtej stronie rzeki Kotry, w szlacheckich okolicach, na „Lidzkiej stronie”, pod Szczuczynem, Zabłociem, Nowym Dworem, Ostryną i Wasiliszkami, pod Raduniem i Ejszyszkami, ileż pamiątek po dworach, dworkach i chatach. Wszak tam niema rodziny, na tej „Lidzkiej stronie”, z której kogokolwiek nie wysiedlali „z całą familja” na Krym lub Kubań, albo i knutami „na śmierć zasiekali” za to, że chleb dla „powstańczyków” piekli, albo nie pozbawili majątku, nie pędzili „w katorgę na Sibir” lub do Lidy i Wilna „na wieszannia”. Wszystko nieodłącznie wiąże się zawsze z imieniem Narbutt lub Narbutas. A w Oranach przy stacji, 30 kilometrów od Dubicz, na cmentarzyku przy drewnianym kościołku, na głębokim piachu „mogiłka przy mogiłce” leży, i tak ich dużo. Żołnierze z roku 1920. Ochotnicy tej samej lidzkiej ziemi. Lidzkiego pułku strzelców. Gdy nawała wielka czerwonej Moskwy szła od Wilna w lipcu, to jednym niemal pułkiem drogę zastąpili. W bojach uczciwie legli. Dubiczom wstydu nie zrobili. Wiąże się misternie przędza spójni „między dawnemi i nowem laty”. Powstanie 1863 – samoobrona 1918. Powstańcy lidzcy 1863 – ochotnicy lidzkiej samoobrony 1918. Partja Narbutta 1863 – boje w puszczach nad rzeką Mereczanką i nad świętą Kotrą; Rudniki i Dubicze. Pułk strzelców lidzkich 1918-1920.

Boje od Ejszyszek i Lidy po puszczę Białowieską; w puszczy Nalibodzkiej i pod Mińskiem, znów pod Wilnem i na skraju puszczy Rudnickiej nad rzeką Mereczanką, pod Klepaczami i Oranami, tak bardzo blisko od Dubicz, pod Grodnem nad Niemnem, nad Narwią i pod Łomżą, pod Modlinem na progu stołecznej Warszawy i znowu pod rodzimem Wilnem. 76-y pułk strzelców Lidzkich Najjaśniejszej Rzeczypospolitej. Honor i Ojczyzna. Zawiązuje się tradycja pułku, mocna, słuszna, w zasłudze prawdziwej, w istotnej swej wartości głęboka, dostojna, jak bezimienne mogiły powstańcze po puszczach i rojstach rodzimego krajobrazu. 76-y pułk strzelców Lidzkich imienia Ludwika Narbutta. Kość z kości, krew z krwi ludu Lidzkiej ziemi. Imię wodza powstańców odżyje przez pułk w wielkiej glorji; zostanie przywrócona cześć należna zapadłym mogiłom w postaci widomych znaków. Zostanie uczczony w swej zapomnianej zasłudze lud, który wiernie w szedł za swym Wodzem na Wielką Sprawę w ICH chwili dziejowej. „Za naszą wolność i waszą”. Głęboko przejął się cały pułk 76-y Lidzki związaniem swej tradycji z czynem ludzi 1863 roku. Sprawą kieruje żołnierz, zasłużony w bojach, pułkownik Ignacy Oziewicz, dowódca pułku. Intencja ta zbiega się z faktem, że od roku 1920 w Lidzie istnieje Komitet uczczenia Narbutta i jego towarzyszów przez wystawienie pomnika w Dubiczach na ICH mogile. Generał Śmigły-Rydz, zwycięzca w wielkich bit wach nad Niemnem i pod Lidą w latach 1919 – 1920, otacza ten komitet swym protektoratem. Komitet miał fundusz, zebrany jeszcze w markach polskich, rozpoczął budowę pomnika według pomysłu profesora Ruszczyca, w wykonaniu profesora Bałzukiewicza. Przyszła dewaluacja marki, fundusz uszczuplił się. Pomnik stał niedokończony; sam tylko cokół. Bierze do serca sprawę wicewojewoda wileński, Jankowski, wnuk żołnierza z partji Narbutta, obywatel ziemi Lidzkiej, członek komitetu budowy pomnika. Za aprobatą generała Śmigłego-Rydza wznawia pracę komitetu Lidzkiego. Pułk solidarnie współpracuje. Szybko zbiera się znowu potrzebny fundusz.

Wiceminister Spraw Wojskowych generał Sławoj-Składkowski daje bronz ze starych armat. Przystępują w Wilnie do odlewu pomnika. Wykonuje profesor Bałzukiewicz. Na sprawę żywo reaguje dowódca Korpusu w Grodnie generał Litwinowicz. Pod jego przewodnictwem powstaje komitet organizacyjny uroczystości, jednoczący północno-wschodnie województwa; Dubicze leżą w zakątku leśnym na styku tych województw. W. komitecie biorą udział wojewodowie: Wileński, Białostocki i Nowogródzki – Jaszczołt, Kościałkowski, Świderski; prezesi dyrekcyj lasów państwowych, kolei, poczty; prezesi sądów okręgowych, położonych na terenie tych województw, senatorowie, posłowie. Wojewoda Nowogródzki (na terenie tego województwa znajdują się Dubicze), nadaje uroczystości charakter święta wojewódzkiego. Uporządkowuje dojazdy do Dubicz; przekłada nową dobrą drogę z Zabłocia do Dubicz, tam, gdzie jej nigdy nie było. Odsłonięcie pomnika odbywa się 6-go sierpnia 1933, w roku 70-cio lecia powstania narodowego na Litwie, w rocznicę stracenia Traugutta, w rocznicę wyruszenia Kadrówki, w rocznicę wielkiej decyzji Piłsudskiego do bitwy pod Warszawą. Łączy się z tem święto pułkowe, obchodzone 2 sierpnia na pamiątkę sławnych bojów pod Łomżą w roku 1920. Pułk cały marszem przybywa z Grodna do puszczy, do Dubicz, – gdzie staje biwakiem. Dyrektor lasów państwowych z Wilna, inż. Szemiot łączy z odsłonięciem pomnika poświęcenie i wręczenie sztandaru dla przysposobienia wojskowego leśnego: las był wiernym sprzymierzeńcem powstańców; ich to, leśników, także dzisiaj tradycja. Dyrektor kolei państwowych w Wilnie, inż. Falkowski zwołuje do Dubicz zlot przysposobienia wojskowego kolejowego.

Sztafety harcerskie niosą puszki z ziemią z mogił i miejsc bojów powstańczych. Organizuje to pułkownik Frydrych, kierownik przysposobienia wojskowego na całym terenie. Poświęcenia pomnika dokonuje arcybiskup wileński, Jałbrzykowski. W przeddzień odsłonięcia pomnika wszyscy są już na miejscu. Pułk, przysposobienie wojskowe, harcerze i strzelcy biwakują w Dubiczach i okolicy. Nieprzeliczone masy ludu, przybyłe z najdalszych okolic, biwakują również. Koło plebanji olbrzymi namiot dla władz i gości. Ku wieczorowi w kilkunastu miejscach w puszczy ukazują się łuny. To płoną stosy ogromne, rozpalone przez leśników na miejscach bojów partji Narbutta. Gdzie była zapadła mogiła – teraz grobowiec wspaniały, zbudowany pracowitą ręką saperów pułkowych. Na grobowcu wielki pomnik, okryty jeszcze białą zasłoną. Wartę honorową pełnią młodzi, wzruszeni niezmiernie oficerowie z obnażonemi szablami. Na grobowcu płoną znicze. Cały pułk i wszystkie organizacje stoją na baczność. Dookoła lud – głowa przy głowie. W rękach żołnierzy pochodnie płonące.

Nastaje ciemność. Apel poległych. Czytają z listy pierwsze nazwisko: „Patron i szef pułku Ludwik Narbutt”. Odpowiedź z głębi szeregów: „Poległ na polu chwały i spoczywa w tej mogile”. Lud drgnął. Zdawało się, że drgnęła cała puszcza, wszystkie te lasy przepastne, rojsty i grudy, rzeki i rzeczki pniami zawalone, ścieżki i ścierzyny znane tylko „przysięgłym ludziom”, i święta rzeka Kotra i dalekie Święte o błota, jedyni OWEGO CZASU najwierniejsi sprzymierzeńcy. Po dziesiątkach lat poniewierki i zapomnienia – gloria nieśmiertelności; znicze na zapadłej w puszczy mogile; łuna wielka na ICH grudach i rojstach; wzruszenie głębokie młodych i prawych serc żołnierzy Niepodległej Ojczyzny. Drugiego dnia, 6 sierpnia, spadła zasłona z pomnika.

Na pomniku wieniec cierniowy, ICH godło. Napis: „ZA NASZĄ WOLNOŚĆ I WASZĄ”. Orzeł biały, Pogoń, święty Michał.

Pułk ślubuje, że „ICH pracę żołnierska i ofiarę zawsze mieć sobie będzie za najdoskonalszy wzór służby i miłości Ojczyzny”. A potem depesza do Pikieliszek, do NIEGO, do Marszałka Piłsudskiego: W dniu 6 sierpnia 1933 roku, w siedemdziesięciolecie powstania narodowego na Litwie, w rocznicę stracenia Traugutta, w rocznicę TWOJEJ Kadrówki, w rocznicę TWOJEJ wielkiej decyzji do bitwy pod Warszawą, z puszczy, z nad rzeki Kotry z Dubicz, w chwili odsłonięcia pomnika Ludwika Narbutta i poległych z nim w boju towarzyszów, składamy CI, WIELKI WODZU, hołd i wdzięczność niezmierną, na którą brak słów, za ojczyznę, za sławę, za zwycięskie sztandary. Zebrani w Dubiczach. władze, wojsko, lud, leśnicy”. Wszak ON ze wszystkich najgłębiej ICH potrafił zrozumieć, wszak ICH umiłował, wydźwignął, o groby ICH wyostrzył karzący swój miecz. Głębokie przeżycia, niezapomniane wzruszenia. Ale odrazu, na miejscu, ludzie poczęli wielkim głosem wołać o książkę. Rozdano okolicznościową broszurkę. To mało. Żądali książki dużej, z obrazkami, „żeby wszystko było opisane prawdziwie, jak to było z Narbuttem i o wszystkiem”. Wielką jest zasługą pana porucznika Karbowskiego, że podjął się napisania tej książki. Zebrał pracowicie ogromny materjał na miejscu, w okolicy, od tamtejszych ludzi. Zbierał w bibljotekach, archiwach i antykwarjach. Są luki w książce. Jakże być może bez luk, gdy o książkę wołano wielkim głosem i żądano jej „zaraz”. Pośpiech jest zawsze powodem wszelkich luk, a w tym wypadku pośpiech był bardzo uzasadniony. Książka o Narbucie jest jednak w dobrem ręku, i pod pewnym protektoratem 76-go pułku strzelców Lidzkich im. Ludwika Narbutta.

Praca nad następnem wydaniem powinna wszystkie luki zapełnić.
A tymczasem niech książka ta idzie między młode pokolenia pułkowe i „robi” tam swoją dobrą służbę.

EDWARD PERKOWICZ

Źródło: Ludwik Narbutt. Życiorys Wodza w powstaniu styczniowem na Litwie.
Opracował: por Władysław Karbowski, 1933 – 1935
Wydawnictwo: 76. Lidzki Pułk Piechoty im. Ludwika Narbutta

Możliwość komentowania została wyłączona.